sobota, 2 listopada 2013

Ciężkie czasy dla kierowców z ciężką nogą



Coraz częściej kierowcy kontrolowani są przy pomocy fotoradarów - często kontrowersyjnych, bo postawionych w absurdalnych miejscach - za to solidnie zasilających samorządowe budżety. Okazuje się, że z maszynkami do robienia pieniędzy da się wygrać. Mimo, iż fotoradarów jest coraz więcej, piratów na drogach wcale nie ubywa. Warto więc wiedzieć, jakie służby mają prawo z nich korzystać. Czy za każdym razem mamy obowiązek przyjęcia mandatu? Na co zwrócić uwagę, aby nie narażać portfela na niepotrzebne wydatki? Kiedy warto oddać sprawę do sądu? System karania kierowców mandatami jest niespójny i często niesprawiedliwy. Nie bójmy się nieprzyjmowania mandatów i występowania na drogę sądową. Nie chodzi o oszukiwanie, ale o egzekwowanie swoich praw.


Kto może nas ukarać?

Do niedawna karanie kierowców ze zbyt ciężką nogą było specjalnością policjantów. Obecnie, na podstawie nowych przepisów, karać kierowców mandatami za prędkość mogą również inne służby.

Czasy, w których głównym obowiązkiem inspektorów z Inspekcji Transportu Drogowego było kontrolowanie samochodów ciężarowych już dawno za nami. Aktualnie ITD jest najlepiej wyposażoną w sprzęt fotografujący instytucją, a na jej celowniku znaleźli się kierowcy aut osobowych. ITD może karać kierowców przekraczających prędkość, nie tylko zdjęciem z tradycyjnego fotoradaru, ale także z nieoznakowanego radiowozu.

Strażnicy miejscy i gminni niegdyś specjalizujący się w wystawianiu mandatów, np. za złe parkowanie, także rozszerzyli swoją działalność. Uprawnienia w zakresie tzw. kontroli fotoradarowej zostały ograniczone zatem do możliwości utrwalania wykroczeń naruszających przepisy ruchu drogowego za pomocą urządzeń rejestrujących o charakterze przenośnym lub znajdujących się w niepozostającym w ruchu pojeździe, na którym urządzenie to zostało zainstalowane. Straż miejska nie ma również uprawnień, by zatrzymać pojazd jadący z nadmierną prędkością i wtedy wystawić mandat kierowcy. Ich urządzenia rejestrujące nie mogą zostać umieszczone także na drogach ekspresowych i autostradach. W przypadku ujawnienia wykroczenia w ruchu drogowym za pomocą stacjonarnego urządzenia rejestrującego, straż nie ma uprawnień do dokonywania czynności w odniesieniu do postępowania mandatowego (wymierzanie kar grzywien), jak i kierowania do sądów wniosków o ukaranie.

Nie ma wątpliwości co do tego, iż kontrolę drogową może przeprowadzić umundurowany funkcjonariusz policji, co jednak z nieumundurowanym? Zgodnie z obowiązującymi przepisami policjant, który nie jest umundurowany, może zatrzymać nas do kontroli drogowej, dotyczy to jednak tylko obszaru zabudowanego, a dodatkowo funkcjonariusz powinien od razu okazać zatrzymanemu kierowcy legitymacje służbową bez wcześniejszego wzywania go do tego. 

Co możemy zrobić?

Gdy otrzymamy pismo od jednego z uprawnionych organów, dostajemy do wyboru jeden z trzech „pakietów”.
Można złożyć oświadczenie, że to my prowadziliśmy pojazd, w związku z czym zgadzamy się na mandat i przyjęcie punktów karnych. Można wskazać dane kierującego autem, jeśli to nie właściciel pojazdu popełnił wykroczenie. W tym przypadku wobec osoby przez nas wskazanej będą prowadzone dalsze czynności. Ale można też nie przyznać się do winy oraz  nie wskazywać sprawcy wykroczenia.

Pochylmy się nad ostatnią możliwością, co do której ustawodawca przewidział sankcje. I tak, zgodnie z art. 96 § 3 kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega, kto wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie.  Od wielu lat przepis ten budził poważne wątpliwości. Zdjęcia w większości przypadków są na tyle złej jakości, że nie jest możliwe zidentyfikowanie osoby kierującej pojazd. Poza tym, właściciel samochodu najczęściej otrzymuje zdjęcie po kilku miesiącach od dnia, kiedy popełnione zostało wykroczenie. Pamięć ludzka jest zawodna, co powoduje, że wskazanie osoby, która w danym dniu pojazd prowadziła, jest często niemożliwe. Oczywiście, zdarzają się sytuację, że właściciel, pomimo bardzo złej jakości zdjęcia wie, że to on prowadził pojazd, ale nie przyznaje się do winy (co oczywiście jest jak najbardziej legalne, bowiem jedną z fundamentalnych zasad jest zasada, według której nikt nie musi dostarczać dowodów na swoją niekorzyść) i jednocześnie nie wskazuje innej osoby ( w razie wskazana osoby, która nie prowadziła pojazdu, czego ma świadomość właściciel, wskazanie innej osoby stanowi przestępstwo z art. 234 k.k., tj. fałszywe oskarżenie innej osoby). Problemem jednak związanym z wykładnią i stosowaniem art.96 § 3 k.w. są sytuacje, gdy właściciel pojazdu naprawdę nie wie, kto w danym dniu dokonał naruszenia. Sam Andrzej Seremet ocenił, że przepis ten - odwołując się do całego prawa o ruchu drogowym - jest zbyt ogólny, nieprecyzyjny i niejednoznaczny.

 Kiedy nie przyjmować mandatu?

Mamy podstawy do nieprzyjęcia mandatu jeśli na zdjęciu, które nam przesłano znajduje się nie tylko nasz samochód, ale też inne auto. W takiej sytuacji nie ma pewności, który z pojazdów przekroczył prędkość. Nie przyjmujmy też mandatu w sytuacji, gdy tablice rejestracyjne są niewyraźne. Jednym z warunków koniecznych zasadności ukarania kierowcy jest możliwość niezawodnego zidentyfikowania samochodu. Wtedy sprawa trafia do sądu rejonowego, właściwego dla miejsca popełnienia wykroczenia. To sąd rozstrzyga kto ma rację. Pamiętajmy, że prawo do odmowy przyjęcia mandatu nie służy temu, by sprawcy wykroczeń mogli uchylać się od poniesienia zasłużonej kary, ale ma na celu możliwość wyjaśnienia przed niezawisłym sądem wątpliwości co do zasadności nałożenia mandatu lub jego wysokości.

Przyjęcie mandatu jest traktowane jak przyznanie się do winy i zgoda na poddanie się karze. Mandatu praktycznie nie da się uchylić. Jest to możliwe tylko, gdy funkcjonariusze nałożyli go za czyn, który nie jest wykroczeniem. Rozstrzyga o tym sąd, a kierowca ma siedem dni od przyjęcia mandatu na złożenie wniosku o jego uchylenie. Zdarza się to bardzo rzadko.

Przed sądem zmotoryzowany ma prawo korzystać z pełnego instrumentarium obronnego. Może powołać świadków, posłużyć się filmem nagranym chociażby telefonem komórkowym, czy przedstawić zdjęcia zrobione na miejscu wykroczenia lub kolizji. Trzeba przeciwstawić je argumentom policjantów, próbujących udowodnić kierowcy winę.
Skierowanie sprawy do sądu daje kierowcy szansę na uniknięcie kary, ale jeśli zostanie uznany winnym, nie może liczyć na taryfę ulgową. Przekazanie sprawy do sądu grozi nałożeniem grzywny w wysokości wyższej od mandatu. W przypadku przegranej, kierowca musi też pokryć koszty sądowe. Nie uniknie także punktów karnych, które bez względu na wysokość grzywny nałożonej przez sąd będą przyporządkowane do wykroczenia zgodnie z taryfikatorem. Co istotne, punkty są dodawane do konta nie z datą wyroku sądu, ale z dniem popełnienia wykroczenia. Gdy sprawa jest oczywista, rozprawa zostanie przeprowadzona w trybie nakazowym. Kierowca nie zostanie nawet o niej poinformowany, jedynie listownie dostanie informację o wyroku.
Zanim zapłacimy mandat, warto także sprawdzić datę ważności legalizacji fotoradaru, który uwiecznił nas na zdjęciu. Jeżeli nie jest ona aktualna, to pomiar wykonany przez urządzenie nie może stanowić podstawy do wystawienia mandatu. Daty można sprawdzić na stronie internetowej Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. To sama zasada tyczy się też innych urządzeń pomiarowych. Mamy prawo poprosić mundurowego o pokazanie nam dokumentu legalizacji. Podobnie jest w przypadku, gdy fotoradar został zamaskowany – schowany w nieoryginalnej obudowie (w takim przypadku należy zrobić zdjęcie fotoradaru, które posłuży nam jako dowód w ewentualnej rozprawie sądowej). Obecnie każdy fotoradar musi być oznaczony niebieskim znakiem informacyjnym D-51, a maszt, w którym znajduje się urządzenie, powinien mieć kolor żółty.

Może też zdarzyć się, że wezwanie do zapłacenia mandatu za wykroczenie dostaniemy pocztą. Warto wiedzieć, że zgodnie z kodeksem wykroczeń, karalność ustaje, jeśli od jego popełnienia upłynął rok i w tym czasie nie wszczęto postępowania.

Nasze nielegalne sposoby

„Poszukuję osoby, której samochód prowadziłem w woj. kujawsko-pomorskim. Dokonałem wykroczenia i chciałbym ponieść konsekwencje – max. 12 pkt + mandat” – Internet aż huczy od takich wpisów. Jeden punkt karny kosztuje średnio 150 – 200 zł, nie jest to mała kwota. Chętnych „kupców” jednak nie brakuje. Policja przestrzega, że obie strony "transakcji punktowej" muszą się liczyć z odpowiedzialnością karną. W zależności od konkretnej sytuacji możemy tu mówić zarówno o świadczeniu nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, tworzeniu fałszywych dowodów czy składaniu fałszywych zeznań. Grozi za to nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Nielegalny proceder jednak nadal trwa…



4 komentarze:

  1. Mam wątpliwości, co do zdjęcia. Słyszałam od kogoś, że teraz nie przesyłają już zdjęć wraz z mandatem. Jeżeli chcemy zobaczyć zdjęcie, należy udać się na miejsce wysłania mandatu. Nie wiem ile jest w tym prawdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, nie ma obowiązku wysyłania zdjęcia, wystarczy informacja o popełnionym wykroczeniu. Generalny Inspektorat Ruchu Drogowego zdjęć do kopert juz nie wkłada. Kierowcy dostarczane jest oświadczenie, które musi wypełnić. Powinien wskazać na nim siebie lub osobę, która ewentualnie prowadziła pojazd. Może też napisać, że nie jest w stanie wskazać takiej osoby. Jeśli mimo to przyjmie mandat, to sprawa jest zakończona. Jeśli nie, to trafia do sądu. Dopiero tam zdjęcie może być wykorzystane jako materiał dowodowy.

      Usuń
  2. a co z pomiarami prędkości wykonanymi urządzeniami, ktore nie pokazują obrazu samochodu? Tzw. suszarka pokazuje tylko prędkośc pojazdu. Skąd mogę mięc pewność, żę pomiar dotyczy mojego samochodu? czy mam prawo odmówić wtedy przyjęcia mandatu na podstawie argumentacji, że to rownie dobrze może dotyczyć innego auta, np jadącego tuż przede mną lub za mną?

    OdpowiedzUsuń
  3. "....jeśli zostanie uznany winnym, nie może liczyć na taryfę ulgową. Przekazanie sprawy do sądu grozi nałożeniem grzywny w wysokości wyższej od mandatu. W przypadku przegranej, kierowca musi też pokryć koszty sądowe. Nie uniknie także punktów karnych, które bez względu na wysokość grzywny nałożonej przez sąd będą przyporządkowane do wykroczenia zgodnie z taryfikatorem. Co istotne, punkty są dodawane do konta nie z datą wyroku sądu, ale z dniem popełnienia wykroczenia. Gdy sprawa jest oczywista, rozprawa zostanie przeprowadzona w trybie nakazowym. Kierowca nie zostanie nawet o niej poinformowany, jedynie listownie dostanie informację o wyroku. "

    Nic tylko się odwoływać i sądzić

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.